wtorek, 19 grudnia 2017

Słoiczkowe jedzenie dla dzieci jest niebezpieczne!

Kulisy Związku Mieszanego (polsko-bengalski mix)


Seria Pierwsza - Część Pierwsza:

ŚWIĄTECZNIE <3


W tej serii znajdziesz:

  1. Słoiczkowe jedzenie dla dzieci jest niebezpieczne!
  2. Armagedon końcowo-roczny.
  3. Jak zostałam prawdziwą blogerką? 
  4. Pierniczkowe Szaleństwo!
  5. Dlaczego Mikołaj nie przychodzi codziennie?
  6. Białe Święta
  7. Czy obchodzić Święta? - kobiece dylematy w związku mieszanym
  8. Świąteczny klimat
  9. Jak przeżyć Paniczny stres przed Nowym Rokiem?
  10. Jak wyglądają badania cytologiczne w Anglii?


Słoiczkowe jedzenie dla dzieci jest niebezpieczne...



Wcale nie chodzi mi tutaj o dzieci, wręcz przeciwnie mowa jest o dorosłych. Tak dokładnie wcale nie kłamie, a jeśli dołożysz do tego mój talent do pewnych rzeczy to zagrożenie murowane!

Kiedy otwierałam kolejny słoiczek z jedzeniem dla takich maluszków jak mój siedmiomiesięczny synek Ayan to stało się po raz pierwszy coś niesłychanego; pomimo tego, że ostatnio przechodzę tą procedurę praktycznie codziennie to właśnie ten jeden jedyny raz podczas tej rutyny poszło coś nie tak, przycięłam sobie nakrętką palec!

I to nie byle jak bo, żeby zatamować krew musiałam... użyć dziecięcego plastra z zapasów mojego starszego syna. Na szczęście po tym zabiegu palec odratowany, ślad pozostał mi jeszcze do dziś, chociaż wydarzyło się to kilkanaście dni temu. W związku z tym przestrzegam Was moi kochani dorośli, uważajcie na słoiczki z jedzeniem dla dzieci, one potrafią być naprawdę niebezpieczne!

Jeśli natomiast nie jesteście mną lub nie macie takich zdolności podobnych do moich, o których filozofom nawet się nie śniło to nie macie się czym przejmować. Prawdopodobnie dla Was i waszych dzieci takie jedzenie jest absolutnie bezpieczne, a reszta niech uważa.


Armagedon końcowo-roczny!



Kiedy już pozbierałam się po tym jakże zaskakującym wypadku z jedzeniem słoiczkowym to niestety okazało się, iż to jeszcze nie koniec kłopotów świątecznych.
   
Grudzień magiczny czas, w którym to kończy się stary rok, a święta wprowadzają do życia pewną nutę magii i niezwykłości. Wyjątkowa atmosfera panuje wszędzie na całym świecie, nawet u tych, którzy z różnych względów świąt Bożego Narodzenia nie obchodzą. A u mnie? Jak zawsze jest to magiczny czas... psucia się rzeczy. Tak dokładnie i nie mam pojęcia dlaczego w tym czasie wszystko mi wylatuję z rąk i w jakiś dla mnie niewyjaśnionych magicznych okolicznościach psuje się.
  
Pod koniec tego zaszczytnego roku 2017 mam zepsute: odkurzacz x2, kuchenkę (działa jednak cudem, ale na nieco innych zasadach), piekarnik, czajnik, a nawet nie wliczam telefonu, którego klawiatura i ekran dotykowy ledwo już zipie, i innych rzeczy mniejszego kalibru.

Zastanawiam się czy to tylko ja mam zawsze takie szczęście, czy u innych też jednak się coś psuje i to w myśl zasady - jak wszystko to wszystko naraz tak lawinowo, aby było przyjemniej?

Rok 2017 nie należał u mnie do najbardziej udanych, a jego końcówka jest wręcz powalająca.
Ciekawe co przyniesie Nowy Rok może te wszystkie rzeczy same się magicznie naprawią. Być może jeszcze muszę poczekać na tę magię świąt, ale tą białą dobrą, a nie tą, która niszczy wszystko wokół.

Czy innym nigdy się nic nie psuje? Czy tylko mi przytrafiają się tak dziwne rzeczy jak wpadka z słoiczkowym jedzeniem? Jestem bardzo ciekawa.

C.D.N

  •  Jak zostałam prawdziwą blogerką?
  •  Pierniczkowe Szaleństwo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tutaj zostaw swoja opinie: